Zobacz 9 odpowiedzi na pytanie: Jak powiedzieć mojej przyjaciółce, że się w niej zakochałam?jak to zrobić Z kolei, kiedy czytamy jej opisy widzimy z jakimi kompleksami się zmaga. Wiemy czego się boi, co nie lubi jest i co budzi w niej strach. Ona wie, że jest inna od wszystkich i nie chce tak naprawdę niczego, tylko wciąż rozmawiać o ważnych osobistościach, którzy w jakiś sposób przyczynili się do nauki i zbyt szybko, lub boleśnie zmarli. Cieszyłam się jak dziecko. Mijał prawie rok od naszej pierwszej randki. Mateusz był przeziębiony i został w domu. Udało mi się wyjść wcześniej z pracy i jak na skrzydłach pobiegłam do domu. Nie spodziewał się mnie. A ja nie spodziewałam się takiego widoku. Zakochałam się w koledze, powiedzieć mu o tym czy może lepiej nie .? Boję się, że jak mu o tym powiem to on nie będzie chciał mnie znać, powie o tym komuś, i że się ośmieszę.. (znamy się już pare lat, ale dopiero jakieś pare miesięcy temu odnowiliśmy znajomość ;) on powiedział mojej koleżance że jesteśmy bliskimi Próbowałam wielokrotnie namówić ją na spotkanie, a w 90% kończyło się to odmową. Czasem coś do niej napiszę, a ona odpowiada mi tylko półsłówkami Próbowałam z nią o tym porozmawiać, mówiłam, że widzę że nie jest jak kiedyś, i chciałabym to naprawić, a ona powiedziała, że nigdy nie będzie jak kiedyś, bo ona ma No, jak w pytaniu. Zakochałam się we własnej siostrze, jakkolwiek to brzmi. Nie mogę tego dłużej ukrywać. Jest po prostu taka piękna, nie mogę przestać myśleć o niej, nieważne co robię, cały czas siedzi mi w głowie, nie raz nawet masturbowałam się myśląc o niej.. Ostatnio zauważyłam że zachowuję się jakbym miała Tki16o. fot. Adobe Stock, highwaystarz Moje małżeństwo od dawna jest fikcją, a ja źle znoszę samotność. Wolałabym mieć jakieś „wyjście awaryjne” na wypadek, gdybym chciała się rozwieść. Romka poznałam w sanatorium w Kudowie Zdroju, do którego pojechałam na początku grudnia, żeby wyleczyć swoje słabe płuca. Od razu zrobił na mnie dobre wrażenie – siwowłosy, z wąsikiem, który dodawał mu uroku. Wystarczyła chwila rozmowy przy obiedzie, a już wiedziałam, że to wykształcony mężczyzna z klasą i ogładą. Mógł się podobać i wiele kobiet z naszego turnusu jasno dawało mu do zrozumienia, że jest w ich typie. Gdyby tylko skinął palcem, gotowe byłyby na wiele Jednak Romek od samego początku interesował się tylko mną. Zwyczajnie było widać, że wpadłam mu w oko. Niby nie jestem klasycznie ładna, ale za to zawsze uśmiechnięta, co powodowało, że wokół mnie nigdy nie brakowało adoratorów. To chyba podziałało i na niego. Nie powiem, zainteresowanie Romka łechtało moją kobiecą próżność i dowartościowywało. Tym bardziej że w takich miejscach jak sanatorium kobiet jest zawsze więcej… Już po kilku dniach pobytu wybraliśmy się na romantyczny spacer. Romek od razu objął mnie ramieniem, w ogóle nie przejmując się opinią innych. Nie musiał – owdowiał 5 lat wcześniej, jego dzieci były już dorosłe i samodzielne. Ja jednak miałam pewien kłopot… – Słuchaj, jestem mężatką – zaczęłam, odsuwając go delikatnie. – Ale musisz wiedzieć, że z mężem od dawna nic mnie nie łączy, nie mamy dzieci, rozwód będzie tylko formalnością. – To w czym problem? – zapytał przekornie, przysuwając się bliżej. Oparłam się plecami o pień sosny, spojrzałam mu w oczy. – Masz rację, to nie problem – odpowiedziałam i pozwoliłam się pocałować. Ale do niczego więcej niż delikatne pocałunki nie miałam zamiaru dopuścić. Kiedy oznajmiłam to Romkowi, powiedział, że rozumie mnie i docenia, bo on też lubi jasne sytuacje. Dalej chodziliśmy na spacery, spędzaliśmy wspólnie wolny od zabiegów czas i gawędziliśmy przy kawie, wieczorami często chodziliśmy na tańce do pobliskiej knajpki. Dawno nie czułam się tak dobrze Znowu przypomniałam sobie, że jestem kobietą – wciąż młodą, atrakcyjną i pożądaną. Kiedy turnus zbliżał się ku końcowi, obiecaliśmy sobie, że będziemy kontynuowali tę znajomość w Katowicach. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności okazało się bowiem, że oboje jesteśmy z tego samego miasta. Ucieszyło mnie to, bo dawało szansę na częste spotkania. Widywaliśmy się prawie codziennie, a ja nabierałam coraz większej pewności, że czas na rozmowę z mężem. „Powinnam wprost powiedzieć Krystianowi, że to, co kiedyś było między nami, już się wypaliło i że chcę zacząć życie bez niego” – myślałam. Nie potrafiłam jednak zebrać się na odwagę i postanowiłam poradzić się w tej sprawie swojej przyjaciółki… – Chyba się zakochałam – powiedziałam Anieli zawstydzona, bo w głębi serca uważałam, że w pewnym wieku kobiecie nie przystoją tak gwałtowne uczucia jak to, którego właśnie doświadczałam. Ku mojemu zaskoczeniu, przyjaciółka była oburzona. Zwymyślała mnie od naiwnych i lekkomyślnych, przypomniała, jak dobrym człowiekiem jest mój mąż. – Masz zamiar wychodzić za mąż kolejny raz? – zapytała na koniec. – Dla faceta kolejny raz rozwalać dobry związek? W pierwszym odruchu poczułam złość. Tamto małżeństwo to był błąd młodości, mam za niego płacić do śmierci? A teraz, z Krystianem… No cóż, ani jemu, ani mnie nie chce się już starać. Może dlatego, że nie mamy dzieci? Ale potem spojrzałam na Anielę i pomyślałam, że warto przemyśleć to, co powiedziała. Gdyby nie Romek, na którego tle Krystian wypadał blado, może nie myślałabym o mężu aż tak źle. A ona przecież zawsze mi dobrze życzyła, nigdy się na niej nie zawiodłam! Choć jest panną, nigdy nie dała mi odczuć, że jest zazdrosna o mężczyznę… Zaparzyłam więc kawę na zgodę, pokroiłam sernik. Przyjaciółka się sprzeciwiała – Masz jakieś zdjęcie tego Romka? – zapytała w pewnej chwili Aniela. – Tylko w komórce – pokazałam jej. – No, niezły, niezły – pokiwała głową. – A pracuje jeszcze? Nie? To pewnie ma niezłą emeryturkę? A gdzie mieszka? – Anielka, po co ci takie szczegółowe informacje? – zapytałam wprost. Wtedy moja przyjaciółka bez mrugnięcia okiem powiedziała: – Myślę, że szkoda, żeby taki ciekawy mężczyzna – jeśli oczywiście można wierzyć twoim opowieściom – się marnował. Może poznałabyś nas ze sobą? Ty masz swojego Krystiana, może ja mogłabym mieć tego Romka? – uśmiechnęła się. No wiecie co?! Normalnie mnie zatkało! Jak ona mogła zaproponować coś takiego? Przecież dosłownie przed chwilą wyznałam jej, że kocham Romka, że z nim chciałabym ułożyć sobie życie! – On jest mój! – powiedziałam ostro. Aniela gwałtownie wstała z fotela, obróciła się na pięcie i szybkim krokiem wyszła, po drodze chwytając z wieszaka futerko. Został po niej jedynie duszący zapach mocnych perfum. Wiem, że kobiecie po 50. nie jest łatwo kogoś poznać, ale żeby posunąć się do czegoś takiego? Nie potrafię tego zrozumieć, tym bardziej że miałam Anielę za prawdziwą przyjaciółkę. Sądziłam, że stanie po mojej stronie, pomoże mi dokonać wyboru… Ale trudno, zrobię to sama. I wybieram Romka! Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę” napisał/a: micrus1989 2012-03-14 17:59 Witam Mam 23 lata a moja przyjaciólka 21 Poznałem ja przeszło rok temu. na poczatku nasza znajomość opierała sie na FB po jakimś czasie zama wzięła ode mnie numer i podała swój od samego początku super nam sie pisało, nastapila miedzy nami jakas wieź . poźniej były setki smsów i z biegiem czasu zaprzyjaźniliśmy się ,,,, pozniej były spotkania o wszystkim z nia rozmawiałem ona zawsze starała sie mnie pocieszać w trudnych chwilach. Zawsze mi sie podobała ale nie az tak zebym tracił do niej głowe.. wieloktortnie powtarzała mi jak jej na mnie zalezy, martwiła sie o mnie itp gdy ja podejrzewałem ze moze z kims sie spotykac pisała mi ze nikogo nie ma i ze z nikim sie nie spotyka, jak kiedys podszedł do niej jakis koles z misiem to zaczeła mi sie sama z tego tłumaczyc ze miedzy nimi nic nie ma ze tego kolesia tylko z internetu zna ze on nie jest w jej typie itp no i jakos tak wyszlo ze bardzo sie w niej zakochałem nie potrafilem duzej nosic tego w sobie i jej wyznalem milosc- byla zakosczona ale zarazem powiedziala mi ze nigdy sie tego po mnie nie spodziewała ze to mile, ale nie wie co ma mi odpowiedziec. prosilem ja tylko o to zeby pozwolila mi o siebie walczyc, powiedziala ze jakas tam nadzieje moge miec. ale po krótkim czasie powiedziala ze nic z tegoo nie bedzie ze mam sobie odpuscic, ze ona zawsze traktowała mnie tylko jako przyjaciela. ja uwazam ze ona dawala mi sporo znakow ze moze miedzy nami cos byc, jak mi powiedziala ze miedzy nami nic nie bedzie nie odzywałem sie do niej , ale ona sama pisala do mnie co jakis dluzszy czas. w wlaentynki dalem jej bukiet róz z misiem byla bardzo mile zaskoczona podziekowała mi powiedziala ze nie musialem i ze ona to bardzo ceni 20 lutego miesiac po tym jak mnie odrzucila ustawia sobie status ze jest w zwiazku napisałem jej ze mnie odrzucila a innemu daje szanse a mnie swojego przyjaciela skreslila na starcie, napisalem ze ma juz do mnie nigdy nie pisac ze bardzo ja kocham i bedzie zawsze ona w moim sercu ale koncze z nia znajomosc ona mi napisala ze przykrosc jej tym sprawilem ze konczyc chce znajomosc ze ona mnie ceniła i ceni jako dobrego czlowieka ze zawsze bylem jej przyjacielem itp 8 marca wyslalem jej kwiatki na dzien kobiet napisala smsa ze domysla sie ze te sliczne kwiaty sa ode mnie ze pewnie nie chce jej znac ale jej bardzo zalezy na mnie ze ona nie moze sie pogodzic z tym ze juz sie nie znamy , ze brakuje jej mnie jako przyjaciela ze ma nadzieje ze bedzie jeszcze ok i ze bedziemy przyjaciolmi jak kiedys. Uwierzcie mi ze tak ja kocham ze grudnia nie bylo takiego dnia w ktorym bym o niej nie myslal, 24 h mysle o niej, bardzo ja kocham zrobil bym dla niej wszystko... (teraz ma chopaka - wiem ze to jej pierwszy chłopak, nigdy nie miala. jest to jakis koles z jej grupy ze studiów) chcialem juz o niej zapomniec ale nie da sie non stop mysle o niej nic mnie nie cieszy, wszystko stało sie bez sensu, gdybym wiedzial jak mam o nia walczyć zrobił bym to .. ludzie powiedzcie co mam robic słowa odpusc sobie raczej nie wchodza w grę - niestety :( [ Dodano: 2012-03-14, 18:06 ] mam nadzieje ze ktoś mnie wesprze i powie ze mam walczyć do końca życia o nia :) [ Dodano: 2012-03-14, 18:21 ] i jak mowie podobala mi sie od zawsze ale nie traktowałem jej nigdy jako jakiejs super laski .. zawsze ja ceniłem za całokształt za to jaka jest, a jest to wspaniały człowiek wręcz anioł :) [ Dodano: 2012-03-14, 18:24 ] teraz zadreczam sie tym że ma kogoś a tym bardziej ze codziennie sie z nim widzi bo razem sa w grupie na studiach, nigdy jej nie pocałowałem ( wiadomo w policzek to przy kazdej okazji) ale wiecie o jakie pocałunek mi chodzi, ale w tym dniu co jej wyznawłem miłosc prawie do takiego pocałunku doszlo ona szła ustami w moim kierunku ale ja sie czegos glupi speszyłem , dodam ze w tym dniu co wyznalwałem jej miłosc przytulila mnie kilkarazy tak jakos inaczej niz zawsze tak namietnie , myziała mnie po plecach ja ja pozniej objąłem trzymałem za dłonie i za kolano, był to piekny dzien , wrecz najpiekniejszy w moim zyciu :) napisał/a: dziewczynkaa 2012-03-14 23:48 micrus1989, właściwie to ja nie wiem czego Ty od niej chcesz? Ona jest teraz w związku, więc uszanuj to. Poza tym ona nie daje Ci żadnych znaków tylko jak sam piszesz jej zależy na tym byście byli przyjaciółmi. Jeśli jesteś w stanie traktować ją jak koleżankę to się w to baw, wysłuchuj co ma do powiedzenia o swoim chłopaku...co robią itp., jak to między przyjaciółmi... a jeśli naprawdę tak bardzo ją kochasz jak tu piszesz to odpuść sobie... po co się ranić i liczyć Bóg wie na co... Młody jesteś jeszcze wiele takich zauroczeń przed Tobą. Przykro mi. A z tą przyjaźnią to ona może też proponować przez grzeczność... napisał/a: ~gość 2012-03-15 08:53 Wiesz co to przyjaźń ? Taka prawdziwa ? Stary, znasz laskę od roku i już uważasz ją za przyjaciółkę, bo wam się dobrze pisze i laska z grzeczności pyta jak się czujesz i czy z Tobą ok ? Jakby trzasnęła Ci lodzika to już bardziej, ale pewnie tak nie było. Napisała Ci, że chce być Twoją przyjaciółką i uszanuj to. Poszukaj sobie wolnej dziewczyny i już. napisał/a: micrus1989 2012-03-15 12:02 wyobraź sobie ze wiem co to przyjaźn i tu nie chodzi tylko o smsa że mi napisała czy coś. ale jest to osoba dzieki której wiele zawdzięczam, ona sama w trakcie naszej znajomosci pisała mi ze dobrze jest miec kogos takiego jak ja, ze jestem jej przyjacielem. i nie proponowałaby przyjazni po tym jak jej wyznalem miłosc bo przyjazn byla miedzy nami juz wczesniej !!!Wiec chyba Ty nie wiesz co to przyjazn skoro piszesz o robieniu loda..... przykre napisał/a: WeselneZaplecze 2012-03-15 13:18 Póki co jednak musisz chyba trochę odpuścić... Na siłę i tak jej nie odzyskasz, a tylko pogorszysz stosunki między Wami. napisał/a: kasiasze 2012-03-15 13:27 micrus1989, jasne, że fajnie mieć oddanego przyjaciela, jej sie to bardzo podoba ... tylko, z ona nie rozumie, iż nie ma przyjaźni męsko-damskiej. Prwadziwej , szczerej, oddanej - nie ma. Jedno zawsze sie zakochuje i już. Ty sie zakochałeś, ona nie. Ale zalezy jej na Tobie jako na dobrym kumplu, moze i przyjacielu, bo po prostu jesteś fajny. Może na Tobie polegać. Ale pewnie jej nie pociągasz. Ot, wszystko. Dobrze, jak byś zdał sobie z tego sprawę. A dr preszer, znany tu jest z ostrych porównań . Przesadził, ale Ty chyba przesadzasz w drugą stronę. Warto byś poszukał sobie do kochania innej dziewczyny - tak będzie także lepiej dla Twojej psychiki, byś nie czuł sie gorszy czy zdołowany. A ona? Utrzymuj z nią umiarkowany kontakt, moze się kiedyś "coś zmieni" - ale nie licz na to. I nie dopieszczaj jej tak zainteresowaniem, ona ma już chłopaka do tego! napisał/a: Dann_G 2012-03-15 13:38 Przykre to jest to że mamy styczność z kolejnym młodym werterem który naczytał/naoglądał się romansów gdzie wszystko dobrze się kończy i po Twoim wyznaniu miłości ona też by powiedziała że kocha i żylibyście długo i szczęsliwie. Bracie za dużo idealizmu i bujania w obłokach zejdz na ziemie. Zrozum jedno dla tej swojej "przyjaciółki" jesteś koleżanką z penisem i tyle. Ty dawno przespałes swoja szanse na coś wiecej. Kobiety sie kokietuje uwodzi flirtuje traktujac to jak dobrą zabawe ale z wyczuciem tak żeby nikogo nie ranić. Trzeba być i dzentelmenem i bad boyem jednocześnie. A za przejaw zainteresowania wziołeś grzecznościowe gesty. I chciał nie chciał szanowny doktor ma dużo racji ale podejrzewam że nie chce mu się Tobie tego zbytnie wyłuszczać bo narazie jak widać obrażasz sie zdziebko. Tobie pozostaje uszanować jej decyzje i się nie przejmować gdyż zakochasz sie jeszcze nie raz. napisał/a: micrus1989 2012-03-15 16:21 Dann_G napisal(a):Przykre to jest to że mamy styczność z kolejnym młodym werterem który naczytał/naoglądał się romansów gdzie wszystko dobrze się kończy i po Twoim wyznaniu miłości ona też by powiedziała że kocha i żylibyście długo i szczęsliwie. Bracie za dużo idealizmu i bujania w obłokach zejdz na ziemie. to że jestem młody to nie oznacza ze nie mogę sie zakochać prawda?? ale ja widzę ze Ty widzisz to inaczej.... nie wiem dlaczego porównujesz moją miłosc do tej dziewczyny z serialami nie wiesz co czuję wiec nie wypowiadaj sie w ten sposób nie wiem czy Ty sie nigdy nie zakochałeś ale z tego co widze to tak bo nie wiesz co piszesz.... do drugiej częsci Twojej wypowiedzi nic nie mam.. ale to że jestem młodszy od Ciebie i że sie zakochałem bez wzajmeności to nie znaczy ze jestem kimś gorszym !!!!!! napisał/a: Dann_G 2012-03-16 15:20 micrus1989 napisal(a):to że jestem młody to nie oznacza ze nie mogę sie zakochać prawda?? ale ja widzę ze Ty widzisz to inaczej.... nie wiem dlaczego porównujesz moją miłosc do tej dziewczyny z serialami nie wiesz co czuję wiec nie wypowiadaj sie w ten sposób nie wiem czy Ty sie nigdy nie zakochałeś ale z tego co widze to tak bo nie wiesz co piszesz.... a czy ja Ci gdzieś zabroniłem ? zakochasz się jeszcze kilkadzisiat razy napewno, dlaczego porównuje ? otóż po pierwsze bo wygląda to tak samo identycznie a po drugie jestem starszy kiedyś byłem bardzo zbliżonym do Ciebie idealistą i zaskocze Cię ale z dużą dozą prawdopodobieństwa domyślam się po prostu ja zdążyłem nabrać dystansu do siebie i świata którego Tobie tez życze bo się przydajemicrus1989 napisal(a):do drugiej częsci Twojej wypowiedzi nic nie mam.. ale to że jestem młodszy od Ciebie i że sie zakochałem bez wzajmeności to nie znaczy ze jestem kimś gorszym !!!!!! dlaczego nic nie masz ? bo prawda w oczy kole bo mówie coś oczywistego tylko siedzisz w swojej rzeczywistosci a reszta to dla Ciebie oszustwo, ludzie maja taki ciekawy mechanizm polegajacy na tym ze nie chca dostrzegac ze to w co wierza jest bujda bo gdyby dostrzegli stwierdzili by ze ktos ich w konia robi a nikt nie lubi byc oszukiwanym i stąd wymówki oraz usprawiedliwienia poza tym sam wystawiasz sobie swiadectwo bo nigdzie nie napisałem że jestes kims gorszym TY sam sie za takiego uważasz dlatego mnie atakujesz, miarą człowieka nie jest to że jest z kims związany a jeśli juz koniecznie chcesz mi wytknac temat ze nie jestem zakochany to tylko dla Twojej informacji tak mam dziewczyne i oboje jestesmy ze soba szczesliwi ale dojscie do tego kosztowało mnie duzo pracy nad zrozumieniem siebie czy tez zwiazkow damsko meskich napisał/a: micrus1989 2012-03-16 16:38 Dann nie rozumiem Ciebie naprawde.... mamy inny świat a co do drugiej wypowiedzi to Ci przytaknąłem ale widze ze jakoś nie zauważyłes tego i mowisz ze prawda w oczy kole... heheh zadnego świadectwa sobie nie wystawiam napisałem Ci ze to Ty mnie z dyskryminowałeś jesli chodzi o wiek, wiec napisałem ze nie jestem młodszy to nie czuje sie gorszy ale Ty znowu inaczej to odebrałeś ehhh,,, [ Dodano: 2012-03-16, 16:39 ] no ale ok .. nie dalem tego postu zeby sie z kims kłócić i tyle w temacie :) napisał/a: sorrow 2012-03-16 19:07 Myślę, że dość jasno określiłeś swoje oczekiwania. Zupełnie nie wiem czemu ludzie próbują dawać ci dobre rady. To tylko wzbudza twoje negatywne emocje, a jak wiadomo w takiej sytuacji nawet najlepsze rady do nikogo nie trafiają. Masz swoje lata, znalazłeś się w pewnej sytuacji, masz określone podejście do życia... gdzie tutaj miejsce na dystans do siebie, do świata? Powiedziałeś prosto - zerwanie kontaktu nie wchodzi w grę. Ja ci proponuję, żebyś nic w sobie nie zmieniał i był taki, jakim jesteś. Odnów z nią kontakty i pozostań jej przyjacielem. Jestem pewien, że czekają was lata takiej przyjaźni. Będziesz mógł w ten sposób uczestniczyć w jej życiu prawie codziennie. Będziesz mógł jej dawać rady co do wyboru chłopaka, utulać w żalu kiedy coś się jej w życiu nie powiedzie, zostaniesz świadkiem na jej ślubie. Na nijakość swojego życia uczuciowego nie będziesz mógł narzekać (a to by było najgorsze). Myślę, że codziennie będziesz o niej myślał, wyobrażał sobie gdzie teraz jest i co robią z chłopakiem. Z twoich wypowiedzi widać wyraźnie, że jesteś strasznym "nerwusem" nie mającym kontroli nad emocjami, więc tego ci z pewnością nie zabraknie. Wierzę ci, że ona jest wspaniałą dziewczyną, więc jestem pewien, że nie zacznie z tobą "kręcić" jako tym drugim... o nie, tak by z pewnością nie zrobiła. Masz za to pewną rolę jej przyjaciela... no chyba, że nie będzie się to podobało jej chłopakowi, wtedy nie ma zmiłuj się... kontakty uległyby ochłodzeniu. Czas będzie mijał, a ty będziesz żył nadzieją i niespełnioną miłością. Po kilku latach będziesz w końcu w tym wieku co Dann_G, więc pewnie nabierzesz tego dystansu do siebie. Może nawet sanie się to wcześniej jak poziom dopaminy spadnie w twoim mózgu. Wtedy może się wiele rzeczy wydarzyć. Może nagle klapki ci z oczu spadną i pomyślisz "co ja właściwie robię? tyle straconych lat". Może nie spadną, a dziewczyna po kilku związkach nagle uświadomi sobie, że to z tobą chce spędzić życie. Zostanie więc z tobą z przyjaźni, a nie z miłości (co niekoniecznie jest złe). A może znajdzie jednak kogoś innego na stałe i będziesz się cieszył jej szczęściem jako jej przyjaciel, odwiedzał ich często, bawił się z ich dziećmi (z braku własnych). Tak naprawdę nie ma znaczenia co zrobisz, bo życie jest jedno i wrócić już nigdy nie będziesz mógł. Podejmujesz właśnie decyzję jak spędzić następne kilka lat. Niestety, czy to będą lata stracone dopiero czas pokaże. napisał/a: micrus1989 2012-03-16 21:01 sorrow dziekuję Ci za wypowiedz :) fot. Adobe Stock Przyjaźń trzeba pielęgnować, dbać o nią niczym o delikatny kwiat. I trzeba jej poświęcać czas. Teraz już to rozumiem. Obudź się – szepczę, chociaż przecież dobrze wiem, że Anita mnie nie słyszy. – Obudź się, to ja, twoja przyjaciółka... A potem dopadają mnie złe myśli, te same, które już tak długo próbuję od siebie odgonić. "Czy naprawdę mam prawo nazywać się w ten sposób?". Wydawało mi się, że jestem Anicie najbliższa. Przecież powinnam coś zauważyć, pomóc jej... tymczasem ja byłam zajęta swoim życiem i atrakcyjniejszymi sprawami. I nie zauważyłam, co się z nią dzieje. Czy kiedykolwiek potrafię to sobie wybaczyć?! Może dlatego przychodzę do tego szpitala codziennie, zmieniam pościel, przynoszę ciasto, a potem sama je zjadam. I opowiadam, opowiadam, opowiadam... Co nowego powiedział dziś Konrad, z kim umawia się Waldek – nawet to nie potrafi jej zranić. Anita jest od wielu tygodni w śpiączce i lekarze nie dają wielkich nadziei. A ja nie prostuję, gdy jakiś nowy, przychodzący na dyżur, stwierdza: – Pani pewnie siostra? Kiedyś byłyśmy jak siostry. Tylko ta odrobinę starsza, wydawałoby się mądrzejsza, czyli ja – w chwili próby zawiodła. Znamy się od dwudziestu siedmiu lat. Od pierwszych dni swojego życia. W zasadzie znałyśmy się jeszcze przed urodzeniem, bo nasze mamy też się przyjaźniły. W podobnym czasie wyszły za mąż, w podobnym czasie urodziły dwie jasnowłose i niebieskookie dziewczynki. Razem chodziłyśmy do przedszkola, potem do tej samej podstawówki. Można by powiedzieć, że byłyśmy na siebie skazane. Tym bardziej, że żadna z nas nie ma rodzeństwa, więc byłyśmy dla siebie jak prawdziwe siostry. Rodzice Anity nawet starali się o braciszka dla niej, ale niestety – ciocia straciła ciążę w szóstym miesiącu. To po tym wydarzeniu tak bardzo się ponoć zmieniła. Zamknęła się w sobie, popłakiwała po kątach, a nawet – czego dowiedziałam się dopiero jako dorosła kobieta – próbowała odebrać sobie życie. Kiedy Anita miała siedem lat, jej mama wyjechała za granicę. I już nie wróciła. Znalazła dużo młodszego i zerwała z rodziną wszelkie kontakty. Ja najlepiej wiem, jak Anita tęskniła za matką. To wtedy stała się tak częstym gościem w naszym domu. A moja mama starała się pomóc jak umiała – kupowała Anicie ubrania podobne do moich, piekła placki z jabłkami, wysłuchiwała zwierzeń, na które wujek – rozgoryczony wówczas, samotny i zapracowany – nie miał czasu. Lubiłam wtedy myśleć, że to dzięki opiece mojej rodziny Anita potrafiła poradzić sobie z trudną sytuacją życiową. Była taka poukładana, świetnie się uczyła. Zawsze wiedziała, kim będzie w życiu. Wiedziała też, że wcześnie założy rodzinę i że nigdy nie porzuci swojego dziecka. Jak ja jej zazdrościłam tej żelaznej konsekwencji, która czasami aż mnie przerażała! Pamiętam, jak uczyłyśmy się do klasówki z biologii. Anita wkuwała cały wieczór, ale ciągle zdawało jej się, że umie za mało. Przepytywałam ją, a ona kilka razy się pomyliła. Była za to na siebie wściekła: – Jeśli nie dostanę czwórki, za karę nie pojadę na obóz – powiedziała. Postukałam się w głowę. Po pierwsze, nie było to raczej możliwe, aby Anita nie dostała czwórki, po drugie – na ten obóz czekałyśmy przez cały rok! Nie mieściło mi się w głowie, że przez głupią ocenę Anita zrezygnowałaby z takiej przyjemności. A jednak. To był trudny sprawdzian. W klasie posypały się jedynki. Oczywiście moja przyjaciółka dostała najlepszy stopień, ale i tak było to... tylko trzy plus. Chciałam sama pobiec do nauczycielki i ubłagać ją, żeby podwyższyła Anicie ocenę. Wiedziałam jednak, że moja przyjaciółka nigdy nie pozwoliłaby na ocenianie jej z litości! Oprócz mnie nikt z klasy nie wiedział, jak trudną ma sytuację rodzinną. Na zebrania zawsze przychodził jej ojciec i Anita surowo zabroniła mu wspominać, że mama od nich odeszła. Tego dnia, po sprawdzianie, Anita przyszła do nas i oznajmiła spokojnie: – No cóż, nie pojadę na ten obóz. Zasłużyłam na surową karę. Będę się uczyła przez całe wakacje. Jak ja ją błagałam, żeby nie marnowała całego lata! Na próżno. Opowiedziałam o tym mojej mamie, bo wiedziałam, jakim jest autorytetem dla Anity. Liczyłam na to, że mi pomoże przekonać przyjaciółkę, żeby nie była dla siebie tak surowa. Mama jednak tylko spojrzała smutno: – W takich chwilach Anita jest tak podobna do Danki. Niestety... czasami myślę, że ona, mimo tego całego swojego opanowania i dojrzałości, jest bardziej podobna do Danusi, niż nam się wydaje. Dopiero wiele lat później dowiedziałam się, że ciocia Danka, mama Anity, też zachorowała w wieku dwudziestu kilku lat. Jakże żałuję, że nikt nie uprzedził mnie o tym wcześniej! Tymczasem my dorastałyśmy z Anitą wspólnie, razem zaczęłyśmy interesować się chłopcami i coraz później wracać do domu. Muszę przyznać, że moja przyjaciółka była ode mnie ładniejsza i pewnie w normalnych okolicznościach byłabym o to piekielnie zazdrosna, gdyby nie to, że cała postawa Anity po prostu odpychała od niej ewentualnych adoratorów. – Zobaczysz, będziesz starą panną – straszyłam ją, gdy kolejny raz ignorowała propozycję umówienia się na randkę albo unikała szkolnej dyskoteki. – Ale za to jaką wykształconą starą panną – żartowała Anita. Nie mogłam nie przyznać jej racji. Podczas gdy u mnie na włosku wisiała sprawa otrzymania świadectwa dojrzałości, Anita z łatwością zdobywała kolejne szczeble edukacji. Maturę zdała śpiewająco, potem dostała się na medycynę. Wiedziałam, że jej marzeniem była, o ironio losu, psychiatria, ale chyba dała się namówić komuś na wydziale i w końcu jako specjalizację wybrała pediatrię. Zamieszkała w akademiku w Lublinie i nie mogłyśmy się już tak często widywać. Ja mieszkałam dalej z rodzicami i zajęłam się grafiką komputerową. Wydawało się, że po trzech innych kierunkach, które zaczynałam zgłębiać w studium policealnym, ale których niestety nie skończyłam, to będzie prawdziwym strzałem w dziesiątkę. I rzeczywiście, w tej chwili pracuję jako pomocnik grafika w niewielkiej agencji reklamowej i całkowicie jestem pochłonięta pracą – a przynajmniej tak było jeszcze pół roku temu, do "wypadku" Anity... Ale wracając do wspomnień. Moja przyjaciółka nie należała do wylewnych. Jednak pewnego dnia, na trzecim roku studiów, kiedy przyjechała do domu na święta, nie mogłam nie zauważyć, że się zmieniła. Miała na sobie śliczny rudy golf, który cudownie podkreślał jej świeżą karnację i cała tak jakoś emanowała szczęściem. Nie byłabym prawdziwą przyjaciółką, gdybym od razu nie zgadła, że za tą zmianą musi stać jakiś mężczyzna: – Tak, zakochałam się! – przyznała nieśmiało Anita. – Poznasz go niedługo, na pewno się polubicie. Nie polubiliśmy się, ale nie zamierzałam tego Anicie mówić – robiłam dobrą minę do złej gry. Waldek wydawał mi się samolubnym samcem, który chciał całkowicie podporządkować sobie moją przyjaciółkę. I chyba mu się to udawało, bo Anita przy nim milczała jak trusia. A on był wtedy wniebowzięty. Musiał chyba być nią bardzo oczarowany, bo jeszcze zanim Anita skończyła studia, wzięli ślub. Była w tym dniu taka piękna, taka szczęśliwa! Ale w pewnym momencie wesela, zobaczyłam ją zapłakaną w jakimś kącie: – Boję się, że nie sprostam – szlochała. – To taka odpowiedzialność być matką i żoną. A Waldek tak we mnie wierzy... Złożyłam to wtedy na karb nawału emocji i poczęstowałam Anitę gromadą banałów o tym, jak pięknie ułoży się jej życie przy boku ukochanego mężczyzny. A następnego dnia, na poprawinach, moja przyjaciółka wyglądała kwitnąco i zabroniła mi wspominać o wybuchu, którego byłam świadkiem. Nie zamierzałam łamać danego jej słowa. A potem czas mijał, a ja o tym i, co tu kryć, trochę o Anicie, zapomniałam, bo sama się zakochałam. Krzysiek był grafikiem w mojej firmie, niestety żonatym. Czułam się winna, wikłając się w romans i całkowicie mnie ta sytuacja pochłonęła. Kompletnie nie interesowałam się światem zewnętrznym – w tym moją przyjaciółką. U niej zaś nie działo się najlepiej. Zamieszkała wprawdzie z mężem w nowej kawalerce w centrum miasta, ale Waldek okazał się despotycznym mężczyzną, który nie pozwalał jej dokończyć studiów i nieomalże wychodzić z domu. Moja mama była tam kilka razy, lecz, widząc bierność Anity, przestała odwiedzać swoją przybraną córkę: – Widać jej odpowiada taka sytuacja. – powiedziała mi nawet pewnego dnia z żalem. – Jeśli chciałaby utrzymywać ze mną kontakty, nie pozwoliłaby na takie traktowanie gości w swoim domu. Nie będę się mieszać w ich sprawy. Nie ma co dziwić się starszej kobiecie? Ale to ja, młodsza i będąca z Anitą najbliżej, powinnam była zauważyć, co tak naprawdę się tam dzieje. Gdybym wykazała choć odrobinę zainteresowania... Niestety, nawet kiedy Anita dzwoniła do mnie, ja w tamtym okresie miałam pilniejsze sprawy. Pamiętam taką sytuację: Anita bardzo chciała mieć dziecko. Dość długo nie udawało jej się zajść w ciążę, a kiedy w końcu się udało, straciła maleństwo na samym początku. Takie rzeczy się zdarzają i pewnie osoba odporniejsza psychicznie przeszłaby nad tym, po okresie żałoby, do porządku i zaczęła starać się dalej o potomstwo. Ale Anita wcale nie była taka odporna psychicznie, na jaką wyglądała. Pamiętam, że dzwoniła do mnie kilka dni po poronieniu. Pewnie potrzebowała się wygadać, wysłuchać, że wszystko będzie dobrze – ale trafiła na zły czas. Byłam wtedy akurat z Krzyśkiem nad jeziorem. Przekonywałam go, żeby zostawił dla mnie żonę. Było mi dobrze, czułam się kochana. Nie chciałam sobie psuć nastroju. Kilka razy odrzuciłam połączenie. Telefon więcej nie dzwonił, a kiedy spotkałyśmy się kilka dni później, Anita nie wyglądała na obrażoną: – Rozumiem, każdy ma swoje życie – powiedziała tylko, uśmiechając się, jak to ona, łagodnie. – A co tam u ciebie? I opowiadałam, a ona słuchała z rzadka coś wtrącając, bo słuchaczką była zawsze wspaniałą. Wróciłam do siebie przekonana, że odbyłyśmy wspaniałą, mądrą rozmowę – jakoś umknęło mojej uwadze, że tak naprawdę to był monolog, a ja nie zadałam sobie nawet trudu, by spytać – co u niej? Gdzieś tak po dwóch miesiącach dotarły do mnie niepokojące sygnały, że moja przyjaciółka straciła pracę. Wtedy też nie miałam czasu, żeby zadzwonić. Wysłałam tylko banalny sms, że wszystko będzie dobrze, i że na pewno znajdzie kolejne zatrudnienie. Anita na wiadomość nie odpowiedziała, a ja utwierdziłam się w przekonaniu, że wcale nie zależy jej na kontakcie ze mną. – Widać wystarcza jej mąż i nikogo już nie potrzebuje – powiedziałam nawet do mamy któregoś dnia. – Są takie kobiety. Anita przestała też pojawiać się na uroczystościach rodzinnych, na których do tej pory była stałym gościem. – A może coś u niej nie w porządku? - zagadywała mnie mama. – Jedź, odwiedź ją, tobie najbardziej wypada. Więc pojechałam którejś soboty z ciastem domowej roboty, ale nie była to najbardziej udana wizyta. Anita przez większość czasu milczała z ponurą miną, a ja nabrałam przekonania, że ona się po prostu wywyższa: – Skończyła studia, żyje w innym środowisku, teraz będzie miała nowych przyjaciół – powiedziałam nawet mamie, rozżalona efektami wizyty. – Nie zamierzam jej się narzucać. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Nie kontaktowałam się z przyjaciółką ładnych kilka miesięcy, zajmując się tylko swoim coraz bardziej skomplikowanym życiem uczuciowym (Krzysiek zaczął mnie zwodzić i, jak się po czasie okazało, wcale nie zamierzał odejść od żony), aż do tego feralnego dnia. Byłam właśnie w trakcie kłótni ze swoim kochankiem, kiedy zobaczyłam nieznany numer na wyświetlaczu: – Waldek? – zdziwiłam się, usłyszawszy głos męża Anity. – Jeśli chcesz zobaczyć swoją przyjaciółkę, to jest w szpitalu – powiedział beznamiętnym głosem. – Adres... Pakowałam się nieprzytomna ze zdenerwowania, a przez głowę przebiegało mi stado myśli: co mogło się stać: kolejny stracony dzidziuś? Wypadek? Prawda okazała się straszna. Anita próbowała popełnić samobójstwo. I to wcale nie pierwszy raz. Tym razem prawie jej się udało – ma potwornie zniszczoną wątrobę i uszkodzenia w mózgu, dlatego jest w śpiączce. Lekarze nie dawali wielkich nadziei – nie wiadomo, czy Anita kiedykolwiek się z niej obudzi. A potem, kiedy moja przyjaciółka leżała taka bezbronna wśród tych wszystkich rurek i przewodów, Waldek wszystko mi opowiedział. Anita od początku ich małżeństwa cierpiała na depresję. Możliwe, że nawet wcześniej, tylko nikt tego nie zauważył (czy mi się zdawało, czy przy tym zdaniu spojrzał w moją stronę oskarżycielsko?). Przed światem udawała pełną optymizmu, dzielną kobietę – nie było jednak dnia, by nie płakała w poduszkę wieczorami i nie mówiła mężowi o swoim niekończącym się lęku przed podjęciem odpowiedzialności. Później do lęku dołączyły też inne objawy – nie mogła spać, codziennie wiele godzin przewracała się w łóżku, a potem wstawała, niewyspana, ale udawała, że wszystko jest w porządku. Następnie doszły silne bóle brzucha – robiła już wiele badań i za każdym razem wychodziło, że to nerwica. Nieleczona, bo Anita panicznie bała się szpitala i za nic nie chciała dać się namówić na wizytę u psychiatry. Za bardzo lekarze tej specjalności kojarzyli się jej z chorobą matki. Nie miałam pojęcia o tym, że ciocia Danka, mama Anity, też cierpiała na depresję. Prawdopodobnie to ta ciężka choroba plus inne zaburzenia psychicznie sprawiły, że pewnego dnia postanowiła porzucić swoją rodzinę i rozpocząć nowe życie. Anita nigdy mi o tym nie mówiła, ale ponoć jako dorosła osoba dotarła do mężczyzny, z którym związała się wtedy jej matka i od niego dowiedziała się, że kilka miesięcy po przeprowadzce popełniła samobójstwo. Moja przyjaciółka nawet nie wiedziała, że od wielu lat była półsierotą... Czy to wtedy, kiedy dowiedziała się o śmierci matki, zaczęła zastanawiać się nad takim zakończeniem swojego życia? Czy dopiero kiedy po śmierci pierwszego dziecka dowiedziała się, że coś tam w niej popsuto i prawdopodobnie nie będzie mieć już potomstwa? Czy to o tym chciała ze mną porozmawiać?! A ja, głupia, pozostałam głucha na jej wołanie... Ostatnio nie szukała już kontaktu, bo miała zaostrzenie choroby. O tym też opowiedział mi Waldek. Coraz częściej zastawał swoją żonę po południu jeszcze w łóżku, w piżamie, zamyśloną, nieobecną... nie potrafił do niej dotrzeć. Próbował przekonać ją, by wzięła się w garść, ale jedyne, co Anita umiała, to zacząć płakać. Nie potrafił jej pomóc. Zaczął szukać innych kobiet, a najgorsze miało być dopiero przed nim. Pewnego dnia zastał swoją żonę nieprzytomną – okazało się, że próbowała popełnić samobójstwo. Nie powiedział wtedy o tym nikomu. Sam wezwał pogotowie i sam zadbał o to, by utrzymać sprawę w tajemnicy. Było mu tym łatwiej, że do jego żony nikt nie dzwonił ani nie przychodził (czy mi się wydawało, czy znowu Waldek spojrzał oskarżycielsko na mnie?). Zmusił Anitę do regularnych wizyt u psychiatry, ale to niewiele pomogło. Przyszła kolejna próba samobójcza, jego żona czuła się coraz gorzej. On sam, wychodząc z domu, nie wiedział, czy wracając zastanie ją w nim jeszcze, czy też może... nie potrafił się z tym zmierzyć. Znalazł sobie kochankę i u niej spędzał większość czasu. Anitę musiało to bardzo boleć, ale nigdy o nic nie pytała, nigdy nie chciała wiedzieć. Była tylko jeszcze bardziej nieobecna... Waldek mówił i mówił, a ja nie potrafiłam pokonać łez. Zawiodłam swoją przyjaciółkę, zawiodłam osobę, która była dla mnie jak siostra. Od wszystkich w życiu zaznała tylko zła, ja jedna powinnam być dla niej wsparciem, ja jedna powinnam pomóc jej w ciężkiej chorobie, która ją dopadła – i ja też ją zawiodłam. To dlatego odłożyłam teraz na bok wszystkie swoje zajęcia, zerwałam z Krzyśkiem – zresztą, cóż dobrego mogło z tego wyniknąć? A może jego żona cierpiała przez nasz romans, tak samo jak Anita przez nieustanne miłostki swojego męża? Przychodzę codziennie do szpitala. Opowiadam mojej najlepszej przyjaciółce o wszystkim: o jej mężu, o mojej pracy, o zwykłych, codziennych sprawach... Lekarze nie dają jej wielkich szans na wyzdrowienie, ale ja czasami mam takie wrażenie, że Anita leciutko się uśmiecha – i że wszystko rozumie. Więc wiem, że będę przychodzić do niej jeszcze bardzo długo, tyle, ile będzie trzeba. Teraz już bez problemu znajdę dla niej czas. Zawsze. Więcej prawdziwych historii:„Musiałem wybierać między życiem żony a dziecka. Nikomu nie życzę, by musiał podejmować taką decyzję...”„Miesiącami mamił mnie, że weźmie rozwód z żoną. Gdy zaszłam w ciążę, uznał, że jednak ją kocha i do niej wrócił”„Miał na mnie czekać, gdy ja wyjechałam, by zająć się chorą matką. Zamiast tego zniknął bez słowa i złamał mi serce” 17:47 Zakochałem sie w przyjaciółce..Już od dawna uważałem ją za piękną dziewczynę czasem flirtowałem z nią wysyłałem jej serduszka mówiłem że ją kocham a jak się zapytała co to odpowiadałem że np ładna dziś pogoda. Od jakiś 2 mies podoba mi się jakoś bardziej, częściej o niej myślę, wzdycham do jej zdjęć, a nawet stałem się o nią zazdrosny choć przedtem nie przeszkadzało mi to że ma chłopaka lub z jakimś rozmawia i stresuję się gdy jest przy mnie. W przeciwieństwie do mnie jest popularna i lubiana w szkole, każdy ją zna z każdym się koleguje. Niedawno siedzieliśmy obok siebie i rozmawialiśmy, czułem jej piękny zapach perfum i starałem się jak najdłużej podziwiać jej cudowne oczy gdy nagle wzięła mnie ochota żeby ją objąć lub wpleść moją rękę pod jej rękę no żebyśmy się trzymali za ręce ale stchórzyłem i się powstrzymałem. Nie jestem atrakcyjny sama czasem się ze mnie śmieje, ani nie jestem dobry w sprawach sercowych, moje związki zwykle nie istniały lub kończyły się złamanym moim sercem. Co robić z jednej strony jest ona bardziej dostępna i lepiej ją znam z drugiej to moja przyjaciółka? Boje się jak zareaguje czy będzie chciała jeszcze mnie znać. Jak jej to wyznać i czy w ogóle wyznawać? Jestem przygotowany na to, że mnie odrzuci ale może to przeznaczenie? Nie będę jej zmuszał do pokochania mnie bo nikogo nie da się zmusić do miłości.. 17:50 ok, pocieszę cię, że tak naprawdę się nie zakochałeś a zadurzyłeś 18:21👍 odpowiedzKanon227 Befsztyk nie istnieje 18:22😈 Dawaj zdjęcie koleżanki :>spoiler startwyobraź sobie, że robi kupę, to Ci przejdziespoiler stop 18:33 Ale poradźcie czy jej mówić czy nie?? jak wy byście zrobili? 18:55 No ok, załóżmy że nie jesteś jesteś pewny waszej przyjaźni, jeżeli znacie się kupę lat i masz pewność że możesz jej w pełni zaufać, a co najważniejsze, jesteś pewny że to działa w obie strony - powiedz jej o swoich rozterkach. Jeżeli to co jest między wami to prawdziwa przyjaźń, nic złego się nie stanie. Na moim przykładzie - znam ją już prawie 15 lat. W momencie jak ją poznałem, od razu mi się spodobała, no więc zacząłem się starać o jej uwagę. Szybko okazało się że nadajemy na tych samych falach, świetnie się czujemy w swoim towarzystwie, spędzaliśmy ze sobą sporo czasu nawet mimo tego, że była wówczas w związku. W końcu przyszedł moment na to żebym powiedział jej co czuję. Jak się nietrudno domyślić dostałem kosza, ale wspólnie podjęliśmy decyzję że dalej będziemy po prostu kumplami. A w miarę jak się poznawaliśmy coraz lepiej, zacząłem czuć że chcę być przy niej, a nie z nią - jeśli wiesz co masz na myśli. Jej chłopak zaakceptował naszą znajomość, więc było dużo łatwiej. Zaprzyjaźniliśmy się bardzo blisko i było mi w tej relacji bardzo dobrze. No ale po jakichś 4-5 latach (o ile mnie pamięć nie myli) znalazłem się w takiej samej sytuacji jak Ty - wydawało mi się że wróciło mi to co poczułem na samym początku znajomości. I stwierdziłem że ze względu na te parę lat pięknej znajomości/przyjaźni, muszę być z nią szczery, więc powiedziałem jej o tym co się ze mną dzieje. I rozwiązaliśmy to tak samo jak każdy inny problem który ktoś z nas kiedykolwiek miał - usiedliśmy, szczerze i otwarcie porozmawialiśmy, ona mi powiedziała że nie chce nic między nami zmieniać, w życiu nie chce żeby coś się między nami popsuło, a już nigdy przenigdy nie chciałaby żebyśmy zerwali ze sobą kontakt. A ja jeszcze przed tą rozmową wiedziałem, że też tego chcę, pomimo tego co się w danym momencie działo z moimi uczuciami. Koniec końców postanowiliśmy że dalej będzie tak jak było, z czasem moje rozterki znikną i nic się nie zmieni. Do dzisiaj minęło kolejne 10 lat - nasza przyjaźń jeszcze się wzmocniła, ona kocha mnie jak własnego brata, ja kocham ją jak własną siostrę, jej facet mówi do mnie szwagier, a jej 7-letnia córka mówi do mnie teraz pomyśl co mogłoby się wydarzyć, gdybym w porę jej nie powiedział o tym że się w niej zadurzyłem. Mogłoby to się skończyć dla nas bardzo nieciekawie, gdybym zaczął coś przed nią ukrywać, w ten sposób nadszarpnął jej zaufanie, albo co gorsza, zacząłbym wykonywać jakieś ruchy w kierunku "poderwania jej". Mógłbym zniszczyć wszystko na co wspólnie pracowaliśmy latami. Ale na moje szczęście w danym momencie już byłem pewny tego co nas połączyło i wiedziałem że w takiej sytuacji najlepszym wyjściem będzie szczerość, otwartość i serce na że prawdziwa przyjaźń zniesie naprawdę wiele. I jeżeli jesteś pewny siły waszej przyjaźni, po prostu powiedz jej o wszystkim i wspólnie podejmijcie decyzję co z tym zrobić dalej. Powodzenia. 20:01 Od siebie dodam, że kobieta myśli o facetach w dwóch kategoriach:1. Facet - taki z którym by mogła się przespać2. Kolega - taka męska jesteś kolegą, to przeskok na faceta może cię zaboleć. 20:03 Jak ją zrazisz, to przynajmniej sobie pójdzie i będziesz miał czas dla ci powie, że nic z tego, ale nadal będziesz dla niej przyjacielem, to niby też spokoJak się jednak zdecyduje na Ciebie, to tym lepiejWin win win 20:26😊 odpowiedz9 odpowiedzi zanonimizowany119150724 Legend E tam, po prostu twój mleczny rycerz o czerwonej głowie ma ochotę spenetrować jej dungeona. To nie jest miłość. post wyedytowany przez zanonimizowany1191507 2018-10-19 20:27:05 20:29 odpowiedz2 odpowiedzi Drackula210 Bloody Rider narysuj na kartce dwie drabinki. Jedna podpisz drabinka przyjaciol a druga drabinka zwiazkow i popros ja aby umiescila gdzies twoje imie :) 20:29👍 odpowiedz1 odpowiedź Predi2222101 CROCHAX velox fajne miejsce wybrałeś żeby się tym pochwalić :) 21:51😜 Co tu jest nie tak?? Zacząłem temat o tym że kocham przyjaciółkę a niektórzy przeszli od razu do spraw ten teges. Jak na razie to chciałem się dowiedzieć czy jej powiedzieć czy nie o swoim uczuciu, a nie jak grać w "Dungeona" jak inni myślą... Postanowiłem jej to powiedzieć w odpowiednim czasie, na razie wybadać teren czy nie ma jakiegoś problemu, zła jest na świat/ludzi potem zaproszę ją gdzieś na spacer lub po prostu żeby usiąść pogadać i jej to oznajmię 22:20 odpowiedzRagn'or203 MuremZaPolskimMundurem Historia zna podobne przypadki... 22:49 odpowiedzzanonimizowany12691090 Centurion Z tego, co napisałeś wynika, że pozostaje ci niestety wyłącznie masturbacja. 23:06😂 odpowiedzzanonimizowany122608522 Generał To trzeba mieć łeb, żeby o takich rzeczach pisać na forum.. Chyba nie masz w realnym życiu za dużo znajomych, żeby im się zwierzyć. 23:31😂 odpowiedz2 odpowiedzi maklowicz_to_moj_crush To trzeba mieć łeb, żeby o takich rzeczach pisać na forum.. Chyba nie masz w realnym życiu za dużo znajomych, żeby im się to widzę, jak 16-latek się zwierza ze swoich problemów sercowych kolegom. Hmm, ciekawy jestem ich reakcji. XD Witajcie. Piszę o tym do Was, ponieważ nie mam nikogo, komu mogłabym o tym powiedzieć. Szczerze mówiąc, cieszę się, że duszę to w sobie i nikt z zewnątrz nie może odczytać moich myśli. Bardzo się wstydzę swoich uczuć i myśli. Nawet trudno mi o tym pisać anonimowo. Chyba coś ze mną nie tak. Od zawsze miałam problemy ze znalezieniem mężczyzny i związkami. Tak naprawdę nigdy nie byłam w związku. Mimo że mam już 24 lata. Generalnie, jestem bardzo nieśmiałą osobą i otoczenie postrzega mnie jako spokojną, delikatną dziewczynę. Przez kilka lat trwałam w pewnej relacji, ale to bardzo skomplikowana historia. Ostatecznie zostałam "friend zone" i tak już chyba zostanie. Mężczyźni traktują mnie bardzo często przedmiotowo. Jestem atrakcyjna i zawsze podobałam się facetom, którzy coś kombinowali, ale jak wyczuwałam, że chodzi tylko o seks to posyłałam ich na drzewo. Nie wiem czy potrafię stworzyć związek, choć podświadomie tego chcę. Byłam zakochana chyba tylko raz. No może bardziej zauroczona. Ale i tak nic z tego nie wyszło. Nawet swój pierwszy seks, który był dość niedawno, miałam z mężczyzną, którego nie kochałam i on mnie chyba też. Zrobiłam to z ciekawości. Przymuszałam się do tego, żeby jemu było dobrze. Oczywiście pociągają mnie mężczyźni i chciałabym założyć kiedyś rodzinę. Obecna sytuacja napawa mnie jednak lękiem. Nie poznaję samej w pracy dziewczyna w moim wieku. Ona zajmuje wyższe stanowisko, dlatego na początku odnosiłam się do niej bardzo oficjalnie. Od pierwszego spotkania coś mnie do niej ciągnęło. Miałam nawet myśli, że jest lesbijką, mimo że nie wygląda jak taka stereotypowa les. Może dlatego, że praktycznie wcale się nie maluje i ma taki luźny styl ubierania się. Prawie w ogóle nie nosi biżuterii i nie zauważyłam też żadnego pierścionka, nawet ozdobnego. Kiedyś było tak, że ona tylko do nas wpadała i wypadała. Ostatnio zaszły w firmie pewne zmiany i ona teraz siedzi u nas non stop. Ogólnie chce być miła i żyć z nami po koleżeńsku. Jednak chyba do nikogo nie zachowuje się tak jak w stosunku do mnie. Bardzo często zdrabnia moje imię, nawet we wiadomościach dotyczących spraw służbowych (w sumie innych nie wymieniamy). Albo mam jakąś schizę albo wydaje mi się, że ona często zatrzymuje na mnie wzrok. Jestem osobą, która podczas rozmowy lubi utrzymywać kontakt wzrokowy, ale to jej spojrzenie aż mnie przeszywa (zresztą nigdy nie spotkałam takich hipnotyzujących oczu). Swoje uczucia uświadomiłam sobie niedawno. A przez pewną sytuację dostałam wręcz pomieszania zmysłów. Pewnego dnia przechodziła obok mojego biurka (wcześniej siedziała trochę dalej i czułam jej wzrok na sobie, była taka zamyślona) i stanęła za mną. Zagadnęła zwykłe "jak tam" i pogładziła mnie po ramieniu. Zaczęłyśmy krótką pogawędkę na temat pracy i spraw codziennych (ona pamiętała o pewnej rzeczy, o której mówiłam jej dzień wcześniej), ona nachyliła bliżej swoją głowę i zniżyła ton. Wcześniej miała zły humor, a jak się do mnie zbliżyła to od razu zrobiła się taka inna. Nie wiem jak to nazwać... taka szczęśliwa i rozpromieniona. Tak jak wspominałam, stara się być serdeczna, ale do reszty moich koleżanek nigdy tak się nie zachowywała. Nie wiem co o tym myśleć i w jakim kierunku to wszystko może pójść. Dzisiaj miałam wrażenie, że znów szukała okazji do kontaktu fizycznego. Mam do siebie pretensję, ponieważ trochę przed nią... uciekałam. Co prawda rozmawiałyśmy w cztery oczy i znów utopiłam się w jej spojrzeniu, ale też przekornie, patrzyłam na nią swoimi jeszcze głębiej. Przy niej wariuję. Ona siedzi za mną, a ja czuję, że na mnie patrzy. Jestem rozkojarzona i nie potrafię się na niczym skupić. Chodzę późno spać i budzę się wcześnie rano. Kiedy ona jest blisko robi mi się gorąco, serce wali jak młot, a w brzuchu czuję takie trzepotanie, ręcę mi się trzęsą. Chyba naprawdę jestem w niej zakochana. Trochę źle się z tym czuję, bo nie wiem, o co jej chodzi. Nie jestem lesbijką (mimo że w przeszłości zadurzałam się w koleżankach i nauczycielkach) i chyba nie chcę nią być. Dlatego tak mnie to gryzie. Z drugiej strony wiem, że to, co czuję jest nienormalne. Przecież to kobieta. Nigdy nie poznałam żadnej lesbijki. Teraz wydaje mi się, że mam jakiś radar i wyczuwam "to" od niej, a ona ode mnie. Sama już nie wiem. Kiedyś była u nas w pracy taka dziewczyna. Bardzo często mnie komplementowała i pewnego dnia zaczęłyśmy temat relacji damsko-męskich. Ona mówiła, że ma dosyć facetów i pytała się czy kogoś mam. Jak odpowiedziałam jej, że nie to zadała mi pytanie w stylu czy chciałabym się "przyjaźnić" z kobietami. Udzieliłam jej wymijającej odpowiedzi i zmieniłam temat. Nieraz mówiła mi też, że coś ją do mnie ciągnie. Nie wiem czy była lesbijką, może bi. Nie pytałam jej o to. Była też sytuacja, że koleżanka zaczęła głośno źle wypowiadać się na temat osób homoseksualnych. Ona milczała i od razu zanurkowała w telefon, a ja w szkole średniej założyłam z ciekawości profil na portalu dla lesbijek. Zawsze czułam "coś" do kobiet i to one bardziej mnie podniecały. Moje fantazje o seksie z kobietą zawsze kończą się masturbacją. Nigdy nie byłam blisko z kobietą, choć zawsze tego chciałam. Ucieszyłabym się nawet gdyby moje podejrzenia okazały się prawdą, jednak boję się wielu rzeczy. Boję się, że się wycofam jak wiele razy w życiu kiedy coś miało sie zmienić. Czy mogę ją jakoś wybadać? Nie chcę jej pytać o nic wprost, bo miałabym niezły kwas. O całowaniu też nie ma mowy, mimo że najchętniej bym ją tak sprawdziła. Nie wiem jak jej dotknąć, żeby nie mieć jakiś nieprzyjemności, a jednocześnie pokazać jej, że jeśli ona chciałaby być "bliżej" to ja też. Pochodzę z bardzo homofobicznej rodziny. Dobrze, że rodzice, z któymi wciąż mieszkam niczego się nie domyślają. Czasami wpadam w dołki, kiedy ciągle słyszę, że ta już będzie wychodziła za mąż, a ta to jest w ciąży. Zawsze zasłaniam się swoimi ambicjami i chęcią robienia kariery, ale sama już nie wiem jaka jest prawda. Wolałabym być czasami tą lesbijką niż słuchać, że stara ze mnie d*** i nie mam nawet żadnego narzeczonego. Na weekend odwiedza mnie brat z żoną i dzieckiem. Mój tato zawsze stara się podczas tych wizyt wbić mi jakąś szpilkę. Mam być słodką, wzorową ciocią, która nie ma prawa do intymności. Już dzisiaj mam lekki dołek i napady płaczu. Cały czas zresztą myślę o niej i o tym, co było i co może być. Pomóżcie mi.

jak powiedzieć przyjaciółce że się w niej zakochałam