O nas. Gabinet Kosmetyki Profesjonalnej Sylwia Kiełtyka to wyjątkowe miejsce w Goleniowie, które istnieje już od 8 lat. Jest stworzone dla osób ceniących sobie komfort, profesjonalizm, a przede wszystkim poszukujących zabiegów na wysokim, światowym poziomie. W gabinecie można zrelaksować się podczas zabiegów, ale również
Wałbrzych: „Jeżeli robisz to, co kochasz – nie przepracujesz ani jednego dnia w swoim życiu” – wywiad z Kamilem Bednarkiem Sobota, 9 czerwca 2012, 8:19 Aktualizacja: Środa, 10 kwietnia 2013, 13:19
Tabliczka drewniana - Rób to co kochasz a nie przepracujesz ani jednego dnia w swoim życiu znajdziesz w kategorii Gadżety \ Drewniane tabliczki z napisami w cenie 26,00 zł w księgarni chrześcijańskiej BoguLandia.pl. Darmowa wysyłka od 40 zł!
Monotonia pracy, stały harmonogram dnia, natłoczenie obowiązków oraz stres, a także nadgodziny to realia codziennej rzeczywistości ludzi na całym świecie. Niby mówi się rób to co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia ale czy dla każdego pisany jest taki scenariusz?
,,Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów” Cytat ten, jest mi bardzo, bardzo bliski. Możliwe że Tobie też, lub właśnie będzie…
Pierwsza jest taka: Konfucjusz obiecuje, że nie przepracujesz ani jednego dnia więcej, więc jeśli masz przekonanie, że praca jest czymś trudnym, a teraz chcesz to odwrócić i założyć, że praca będzie przyjemna i będzie szła jak z płatka, bez ciężkich momentów, zakrętów i problemów, to możesz się rozczarować, a nawet
AdLTy. “Rób to co kochasz, a nie przepracujesz w życiu ani jednego dnia” – to powiedzenie przypisywane Konfucjuszowi ma w sobie bardzo wiele prawdy. Często jednak zderzamy się z uczuciem, że praca nie sprawia nam radości. Zmuszamy się do robienia czegoś na siłę i nie wychodzi. Obowiązki są dla nas uciążliwe, zabieramy je do domu, co źle wpływa na relacje z bliskimi. Pojawia się stres i frustracja. Nie musi tak być! Dosłownie każdy może żyć i pracować tak, aby odczuwał radość i satysfakcję każdego dnia. To jedna z misji Zengi – pomóc odnaleźć świadomość siebie i nauczyć efektywnego funkcjonowania w galopującym świecie. Życiowa droga jest wybrukowana Twoimi myślami Zostaliśmy nauczeni myślenia i funkcjonowania w określony sposób. Rodzice, następnie szkoła, środowisko rówieśników czy miejsce pracy, wpoiły nam pewne wzorce myślenia i zachowań, nad którymi tak naprawdę nie zastanawiamy się na co dzień. Czasem powodują one problemy i konflikty, ale rzadko prowadzą do refleksji nad sobą. Czy nie masz wrażenia, że w naszym społeczeństwie utarło się wychowywanie przez “NIE!”? “Nie rób tego!”, “nie krzycz!”, “masz szlaban na bajki!”. System zakazów i nakazów chcąc nie chcąc nauczył nas, że tak świat wygląda i “wszyscy tak robią”. To nieprawda! Da się myśleć, działać i żyć inaczej. I nie są to puste słowa, gdyż efekty zmian, które proponuję, oglądałam przez lata na własne oczy. Obserwowałam siebie, swoich bliskich, współpracowników, a potem swoich klientów i mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że zmieniając myślenie, da się zmienić swoje życie. Wszystko zaczyna się od samoświadomości. Samoświadomość to nic innego, jak spojrzenie w głąb siebie, aby odpowiedzieć sobie na pytania: co mnie motywuje? Po co robię to, co robię? Co jest takiego, w czym jestem naprawdę dobry i daje mi to radość? A w czym wcale nie jestem dobry i nie mam zamiaru nigdy być? Te pytania wydają się bardzo trywialne, ale są znacznie istotniejsze, niż się to na pierwszy rzut oka wydaje. Jeżeli nie zrozumiesz siebie, mechanizmów swojego myślenia, pewnych zakodowanych w Twojej naturze reakcji i odruchów, nie uda Ci się zrozumieć innych ludzi i skutecznie się z nimi komunikować. Samoświadomość – co to jest i po co mi to potrzebne? Przeprowadzając rozmowy kwalifikacyjne zauważyłam, że kandydaci bardzo często mają problem z jasnym wskazaniem, w czym są dobrzy i jakie są ich mocne strony. Niska samoocena, brak przekonania do własnych możliwości, ciągłe wątpliwości – to popularne konsekwencje braku samoświadomości. Nakreśliłam, na jakie pytania trzeba sobie odpowiedzieć na drodze do świadomości siebie. Teraz postaram się przybliżyć, co możesz osiągnąć na końcu tej drogi. Samoświadomość można rozumieć jako rodzaj relacji z samym sobą. Pozwala podejść do siebie, jak do najbliższego przyjaciela – z wyrozumiałością, cierpliwością i akceptacją. Samoświadomość to uświadomienie sobie, że jestem taki, jaki jestem – niedoskonały, popełniający błędy, ulegający słabościom – i że jest to kompletnie naturalne! Pracując nad swoją samoświadomością, nauczysz się dostrzegać siebie z zupełnie innej perspektywy. Nie przez pryzmat swoich ograniczeń, ale przez pryzmat potencjałów i talentów, które masz. Dowiesz się, że można żyć i pracować doceniając siebie i swój wysiłek każdego dnia, a nie karząc się za drobne niedociągnięcia. Einstein miał kiedyś powiedzieć, że “gdyby rybę oceniać pod kątem umiejętności skakania po drzewach, przeżyłaby życie ze świadomością, że jest bezużyteczna”. A ryba potrafi przecież oddychać w wodzie i pływać jak żadne inne stworzenie! Z ludźmi jest dokładnie tak samo. Jeśli w wolnym czasie piszesz wiersze, być może praca analityka w banku to nie jest dobry kierunek. A jeżeli odczuwasz satysfakcję ze świetnie ułożonego domowego budżetu i dokładnie przemyślanej listy zakupów, praca z tabelkami i liczbami to coś właśnie dla Ciebie. Pracując nad samoświadomością nauczysz się czuć się dobrze we własnej skórze i wybrać taki kierunek pracy i rozwoju, który będzie dawał ci nie tylko pieniądze, ale też głębokie poczucie satysfakcji i wdzięczności do siebie. Tak wiele osób męczy się i frustruje, gdyż wykonuje zajęcia, których nie chcą wykonywać, nie potrafią robić tego sprawnie, a przez to nie zarabiają na tym dużo. Twoje zarobki są bezpośrednią wypadkową tego, czy w głębi siebie naprawdę chcesz robić to, co każe Ci przez pięć dni w tygodniu wstawać z łóżka ze słońcem? Dzisiaj jest pierwszy dzień reszty Twojego życia Droga do samoświadomości bywa trudna, wiem to z własnego doświadczenia. Zwykle jesteśmy do pewnego stopnia pogodzeni z tym “jak jest”, funkcjonujemy w otoczeniu, które jest bierne i z dnia na dzień zmagamy się z tymi samymi trudnościami. Miewamy zrywy do zmiany: “od poniedziałku”, “od urodzin”, “od nowego roku”, ale szybko dochodzi do wypalenia i życie wraca na swoje koleiny. Budowanie samoświadomości to proces, który nigdy się nie kończy. Jednostka ludzka nie jest raz na zawsze ukształtowanym bytem, ale “staje się” nową wersją siebie pod wpływem różnych bodźców i impulsów. Jeśli czujesz, że potrzebujesz takiego bodźca, że chcesz zmiany w swoim życiu, ale potrzebujesz w tym pomocy – to właśnie Ty jesteś sensem mojej pracy. Chcę, żeby każdy człowiek trzymał w rękach wodze swojego życia i świadomie prowadził je w takim kierunku, który uzna za słuszny. Jestem przekonana, że dosłownie każdy może być świetnym, wartościowym pracownikiem, jeśli będzie wykonywał pracę zgodną ze swoimi potencjałami, talentami i motywacjami. Chcę i potrafię wydobyć na światło dzienne Twój potencjał i talenty, aby służyły Tobie, Twoim bliskim i współpracownikom. Razem znajdźmy to, w czym jesteś naprawdę dobry! Poznaj siebie, swoje mocne strony i naucz się, jak wykorzystać tą wiedzę do rozwoju siebie jako jednostki, swojej kariery zawodowej i relacji z otoczeniem. Sprawdź, w jaki sposób pracuję i czego możesz ode mnie oczekiwać klikając TUTAJ. Jeśli dotarłeś do tego miejsca i czujesz, że “to może być to”, nie wahaj się i zadzwoń do mnie. Razem zrealizujemy Twoje cele!
Rób to co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia – pewnie słyszeliście to powiedzenie. Prawda jest jednak taka, że większość z nas realizuje swoje pasje nie w pracy, lecz w wolnym czasie. I jest to jak najbardziej OK, pod warunkiem, że mamy na to środki. Pasje kosztują Uwielbiasz sporty walki i właśnie zauważyłaś te wymarzone rękawice, ale niestety nie stać cię na nie? Może twoją pasją są festiwale muzyczne, lecz tym razem musisz sobie odpuścić ten, na który jadą znajomi, bo przez nieprzewidziane wydatki oszczędności wyparowały? A może jesteś molem książkowym i właśnie pojawiły się nowe kryminały twojego ulubionego autora, tylko niestety nie po kupnie prezentów gwiazdkowych nie starczy ci na nie? Niezależnie od tego, co jest twoją pasją, jej realizacja będzie kosztowa . I niepisane prawo każdej pasji mówi, że im bardziej będziesz się zagłębiać w temat, tym więcej środków finansowych będziesz potrzebowa . Pracuj, by spełniać marzenia Dlatego ważne jest, żeby znaleźć zajęcie, które pozwoli ci zarobić na to, co uwielbiasz, i da ci moment wytchnienia, by się tym cieszy . Prawda jest też taka, że wcześniejsze rozpoczęcie aktywności zawodowej zwiększa nasze szanse na satysfakcjonującą pracę w przyszłości i zarobki, które pozwolą na realizację pasji. Bywa to trudne zwłaszcza w młodym wieku, kiedy szkoła lub studia nie pozwalają na zatrudnienie w normalnych godzinach pracy. Na szczęście żyjemy w czasach, w których firmy oferują elastyczne zatrudnienie, dzięki czemu możesz jednocześnie zarabiać pieniądze i postawić pierwsze kroki na rynku pracy oraz mieć czas na naukę i realizację własnych pasji. Spróbuj już dziś! Jednym z takich pracodawców jest Amazon. Teraz, w okresie przedświątecznym firma przyznaje dodatek do podstawowego wynagrodzenia. W Amazon możesz zarobić 20 zł plus dodatkowe 4 zł za godzinę brutto. Warto też wziąć pod uwagę premie, które wynieść mogą nawet 15%. Kolejny dodatek otrzymać można, polecając do pracy znajomych. Za każdą taką osobę otrzymać można nawet 2000 zł brutto. W Amazon nie trzeba martwić się również o dojazd - firma zapewnia darmowy transport dla swoich pracowników. To co? Może warto zacząć już dziś? Złóż podanie o pracę AUTOR tekstu: reklama@
Warto zarabiać na swojej pasji Mówi się, że aby nie pracować nigdy więcej, należy robić to co się kocha. Na pewno coś w tym jest. Wiele badań pokazało, że ludzie którzy połączyli swoją pasję z biznesem lub karierą są szczęśliwsi, zarabiają więcej i borykają się z mniejszym stresem w miejscu pracy – tylko dlatego, że kochają to co robią. Jestem wielkim zwolennikiem tego rozwiązania i podejścia do życia. Założyłem w tym roku swój własny salon i jest to spełnienie marzeń i mojej pasji, a na dodatek mogę na tym zarabiać! Dlatego chciałbym ci przedstawić 5 powodów, dla których warto związać swoje życie zawodowe z pasją. Będziesz bardziej usatysfakcjonowana i produktywna Coraz większe znaczenie w naszym życiu ma kochanie tego, co się robi, branży w której się pracuje. Granica między życiem zawodowym, a prywatnym jest bardzo cienka i rozmazana. Nie udawajmy, że nasz rozwój i satysfakcja uzależniona jest tylko i wyłącznie od wynagrodzenia. Ludzie chcą zmieniać świat, chcą zmieniać życie innych, chcą zmieniać siebie i decydować o swoim życiu i karierze. Pracownicy czy właściciele firm, którzy są zaangażowani w pracę, osiągają dużo lepsze rezultaty, niż ci, którzy tylko i wyłącznie „odhaczają” zadania do zrobienia i czekają na koniec dnia. Dodatkowo współczesny świat jest coraz bardziej wymagający – niezależnie czy pracujesz w dużej firmie, startupie czy prowadzisz własny biznes – musisz być przygotowana na podejmowanie różnorakich wyzwań. Będzie ci łatwiej się z nimi zmierzyć, kiedy chociaż lubisz to co robisz. Będziesz bardziej zmotywowana i będziesz motywować innych Robiąc to co kochasz, masz więcej motywacji, żeby osiągać cele. A kiedy je już osiągniesz, satysfakcja z nich jest oszałamiająca. Wiem co mówię! Zakładając salon fryzjerski, myślałem że porywam się z motyką na Słońce. Jednak uwierzcie, duma i radość z każdego jednego mebla, uśmiechu na twarzy Klientki cieszy dużo bardziej, niż kiedy pracowałem dla kogoś. Daje to też dodatkową motywację, żeby się rozwijać, być lepszym i dowozić coraz to fajniejsze efekty w każdej dziedzinie tego biznesu. Kiedy robimy to co kochamy, kiedy nasza pasja to nasza praca, nie narzekamy. Działamy i pomagamy też innym zrozumieć zagadnienia danej dziedziny, osiągamy sukcesy, dużo mniejszym wysiłkiem. Taki pracownik czy szef to skarb, dlatego że pokazuje, że można wiele, tylko kiedy się chce. Staniesz się inspiracją dla znajomych, współpracowników i rodziny Ostatnią rzeczą, którą chciałbym zobaczyć, kiedykolwiek na twarzy mojego dziecka (a mam nadzieję, że kiedyś się potomstwa doczekam) to rozczarowania pracą i życiem. I pewnie dla ciebie, o ile jesteś matką albo planujesz nią być, też ważne jest, aby być przykładem, który można naśladować. Kiedy pokazujesz dzieciom, że praca sprawia ci przyjemność, że jesteś z niej dumna, bardziej prawdopodobne, że twoje dzieci pójdą twoim śladem i wybiorą ścieżkę kariery, która nie tylko zapewni im byt, ale także jest zgodna z ich zainteresowaniami i pasjami. Będziesz zdrowsza Życie zawodowe określa w życiu nasz cel i to jak się postrzegamy. Robienie tego co kochamy, sprawi że będziemy oceniać się lepiej, będziemy bardziej zadowoleni, nie będziemy się aż tak stresować, a co za tym idzie – będziemy zdrowsi, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Staniesz się lepsza Kiedy jesteś pasjonatem po prostu chcesz stawać się lepsza, poznawać daną dziedzinę lepiej i głębiej. Żeby zarządzać biznesem czy piąć się po szczeblach kariery, musisz się uczyć. Kiedy twoja praca to to twoja pasja, hobby nauka staje się przyjemnością, a nie obowiązkiem. Dodatkowo o wiele łatwiej przyjdzie ci podejmowanie nowych wyzwań zawodowych, dlatego że rozpoznasz w nich okazję do zdobywania cennego doświadczenia. Nie musisz kochać tego, co robisz. Musisz zarabiać Jeśli idziesz za tym, co cię uszczęśliwia, to jakbyś podążał jakimś szlakiem, który istniał od zawsze, czekał na ciebie, i że życie, które właśnie przeżywasz, jest tym, które było ci jakoś pisane.– Joseph Campbell – Rób to co kochasz robić. Znajdź swoją pasję. Jedynym sposobem, aby osiągnąć sukces jest kochać, to co robisz.– Steve Jobs – Żyjemy w czasach, które gloryfikują, to co powiedział Steve Jobs, Joseph Cambell, a dużo wcześniej Konfucjusz. Wmówiono, ci że kiedy będziesz robiła to co kochasz, będziesz na tym zarabiać. Wmówiono ci też, że musisz znaleźć pasję. A jak ją już znajdziesz, niczym za dotknięciem magicznej różdżki, wręcz z dnia na dzień, osiągniesz sukces. Wmówiono ci, że jeśli nie zmieniasz świata, nie poprawiasz życia innych, jesteś po prostu zbyt przestraszona, żeby podjąć przysłowiową „rękawice”. I najgorsze jest to, że wmawia ci się też, że powinnaś z tego powodu czuć się winna. Ale jest 5 powodów, dla których nie powinnaś. Powodów, dla których wcale nie musisz „robić tego co kochasz”. Nawet najbardziej utalentowani ludzie nie mają jednej dominującej pasji w życiu Biznesu nie zaczyna się od pytania „Co jest moją pasją?”. Nie zaczyna się też tak żadnej rozmowy rekrutacyjnej. Przytłaczająca większość ludzi nie ma żadnej pasji albo ma ich kilka. Wiele osób uważa, że nie może realizować pasji z powodów ekonomicznych, życiowych. A ci, którzy mają dobrą sytuację finansową rozwijają ich kilka – podróże, muzyka, książki, lekcje tańca, etc. Jest też zasadnicza różnica, i trzeba mieć tego świadomość, między znalezieniem zajęcia, które nas zaangażuje, a znalezieniem szczęścia, osiągnięcia stanu błogości w życiu. Te rzeczy nie zawsze idą w parze. O wiele lepiej i zdrowiej wiedzieć, że nie ma się pasji, niż wierzyć w fałszywą pasję życiową – a to rodzi się w momencie, kiedy bardzo staramy się jakąś stworzyć, wymyślić, tylko po to, aby poczuć się lepiej i żeby nikt nam nie zarzucił, że brak nam zainteresowań. Dzień, w którym odkryjemy, że nasza pasja była sztuczna, fałszywa, będzie jednym z najcięższych w naszym życiu. Życiu, które zbudowaliśmy w oparciu o nią. Pieniądze niekoniecznie idą w parze z pasją Jestem marketingowcem. Jestem biznesmenem. Jednak od marketingu i biznesu bardziej kocham seks. Za seks nikt mi nie płaci. Nie siedzę jednak po nocach, nie rozmyślam czy powinienem zajmować się marketingiem czy prostytucją. Wybory zawodowe nie są związane z tym, co kochamy robić najbardziej, a z tym jakie chcemy mieć życie, gdzie widzimy się za 5 lub 10 lat, jaką ścieżką mamy podążać, aby to osiągnąć. Wiem, że przykład wydaje się dość obsceniczny, ale cel edukacyjny uświęcają środki. Seth Godin, guru marketingu, opisał kiedyś historię swojego utalentowanego przyjaciela, który przyjął propozycję pracy w wytwórni muzycznej. Muzyka była jego pasją. Był tam szeregowym pracownikiem niższego szczebla, praca była wyniszczająca i w konsekwencji pozbawiła go totalnie energii i pasji. Godin zastanawiał się czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby, gdyby ów przyjaciel zatrudnił się w szkole jako nauczyciel muzyki, a po pracy, gonił swoje marzenie o wielkiej karierze scenicznej. To, że muzyka jest naszą pasją, nie oznacza to że musimy z nią związać naszą karierę. Tak samo jest z fryzjerstwem. Najlepszy fryzjer nie musi otwierać własnego salonu, bo w gruncie rzeczy może go przytłoczyć jego prowadzenie. Dobry PR-owiec nie musi otwierać własnej agencji, a kontakty z dziennikarzami nie muszą być jego pasją, bo może woleć grać w szachy, kolekcjonować znaczki czy śpiewać na karaoke. To, że uwielbia karaoke, nie oznacza jednak przecież, że może takie powinien prowadzić czy rzucić wszystko i zainwestować wszystkie oszczędności w wydanie płyty. Szukanie pasji i powołania nie pozwali ci się skupić na „tu i teraz” 50 lat przed tym jak Steve Jobs powiedział studentom, że tylko robiąc to co kochają, będą mogli osiągnąć sukces, Thomas Merton, czyli Ojciec Ludwik – amerykański pisarz i trapista, zauważył: „Na świecie pełno jest nieudanych przedsiębiorców, którzy skrycie wierzą, że powinni zostać artystami, pisarzami albo aktorami”. Merton zachęcał innych i inspirował, żeby jednak szukali sensu w nieidealnych chwilach i teraźniejszości, zamiast skupiać się na przyszłości czy przeszłości. Bo czy jest ktoś kto byłby zadowolony z pracy, która pokazuje wszystkie jego ograniczenia? Czy można prowadzić z sukcesem firmę, z góry zakładając, że jesteśmy predysponowani zupełnie do czegoś innego? Według Mertona, tak, dlatego że taka praca pozwala zapewnić sobie środki do życia do momentu, kiedy odnajdziemy swoje prawdziwe powołanie i tę ważną „pasję”. W ten sposób latach 50. ubiegłego wieku wyraził kilkoma zdaniami to co mówili wszyscy doradcy zawodowi i co można było wyczytać w najlepiej sprzedających się książkach o poszukiwaniu pracy. Pasja może oznaczać porażkę „Wybierz sobie zawód, który lubisz, a całe życie nie będziesz musiała pracować” – czyli maksyma, o której dzisiaj mówimy, została przypisana Konfucjuszowi. Problem w tym, że Konfucjusz nie zarabiał na swoich naukach! Mając 15 lat podjął naukę, którą sam opłacał wytężoną pracą. Posiadając początkowo jedynie umiejętność strzelania z łuku, był nadzorcą stad owiec i wołów. W wieku 19 lat ożenił się i rozpoczął karierę urzędniczą. Konfucjusz domagał się powierzenia przywództwa „ludziom szlachetnym i uczonym”, bez względu na ich pochodzenie. I mimo że doradzał władcą, jako polityk i reformator poniósł klęskę, chociaż to te dziedziny życia były według niego jego pasją i powołaniem. Dopiero pod koniec życia zadowolił się pozycją nauczyciela. Przeczytaj także: Jak odejść z pracy z klasą? Wielu ludzi, których znam, kocha pisać. I nawet Ci najbardziej utalentowani z moich znajomych, którzy zostali dziennikarzami, pisarzami, poetami, często borykają się nie tylko z deadline’ami, brzemieniem, które niosą, ale także z problemami finansowymi! Powiedzmy sobie szczerze, nie są to najlepiej opłacane na świecie zawody. Nie wiem czy wiecie, ale John Grisham, amerykański pisarz, autor wielu prawniczych thrillerów, wielokrotnie na liście bestsellerów, pisał swoją pierwszą powieść przez 3 lata, poświęcając na pisanie godzinę dziennie, którą akurat miał wolną przed pracą. I nie zrezygnował z niej, dopóki z pisania nie mógł się całkowicie utrzymać. To, że coś jest naszą pasją, nie oznacza automatycznie, że będziemy potrafili przekuć ją w biznes. Do tego potrzeba talentu i wielu cech, których często brakuje pasjonatom. Steve Jobs nie przestrzegał własnej rady Jednym z krytyków Jobsa był Cal Newport, który w swojej książce zaznaczył, że gdyby Steve Jobs przestrzegał własnej rady, został by nauczycielem filozofii zen. Jobs, postać dziś już niemal legendarna, nie osiągnął swojego sukcesu w pojedynkę – w dużej mierze zawdzięczał go współpracy z projektantami, inżynierami i myślicielami, ale także z Kobunem Chino Otogawą. Otogawa był buddyjskim kapłanem zen, który na początku lat 70. ubiegłego wieku wyemigrował z Japonii do Stanów Zjednoczonych. Zen było pasją Jobsa i wielkim hobby. Wolał jednak związać karierę z technologią i marketingiem. W swojej książce „So Good They Can’t Ignore You”, Newport twierdzi, że podążanie za jedną pasją to ślepa uliczką. Lepiej jest określić swoje słabe i mocne strony oraz rozpoznać umiejętności i zainteresowania, które mogą być unikalne w naszym środowisku pracy i w ten sposób podnieść swoje zadowolenie oraz budować kapitał biznesowy, który można… spieniężyć. Jest jeszcze jeden powod, dla których uważam, że podążanie za pasją jest największym mitem współczesnego świata i paplaniną smutnych trenerów rozwoju osobistego – to smutna, szara rzeczywistość. Musisz zapewnić byt sobie, rodzinie, opiekę zdrowotną i chociaż miskę ryżu raz dzienne. I tak, uważam że ważne jest robić to co się lubi, ale ważniejsze jest nie stresować się, nie szamotać się i nie poddawać się presji, żeby „robić to co się kocha i nie pracować nigdy więcej”. Jeśli nie masz tej jednej pasji, która pozwoli ci zbudować świetny biznes albo wybrać zawód, z którym ją połączysz, jeśli nadal jej szukasz, możesz skończyć to robić, wypić kieliszek wina lub zimno piwo i w końcu się zrelaksować. To nic złego i masz na to moje pełne przyzwolenie.
Od dzieciństwa powtarzają nam, że tylko przekucie pasji w pracę pozwoli nam cieszyć się wykonywanym zajęciem. W końcu robimy to, co kochamy, co więc mogłoby pójść nie tak? Z własnego doświadczenia wiem, że WSZYSTKO. Miało być tak pięknie Budzisz się rano, i choć za oknem szaro i ponuro, Ty uśmiechasz się do siebie, bo wiesz, że nastał kolejny dzień, który spędzisz wykonując ulubione czynności. Radość sprawia Ci każde wykonane zdjęcie, każdy napisany tekst, zaprojektowane logo, przygotowana reklama, tworzenie raportów pełnych Twoich ulubionych wykresów i tabelek. Bez względu na to, czym jest Twoja pasja, codziennie stawiasz czoła przeciwnościom i z radością wykonujesz swoje obowiązki. Ubolewasz nad losem ludzi, dla których praca to najcięższa z kar. Do czasu. Któregoś dnia budzisz się rano, i choć za oknem świeci słońce, a ciepłe promienie grzeją Twoją skórę, stwierdzasz, że więcej tego nie zniesiesz. Masz dość niezdecydowanych i wybrzydzających klientów, stawania na rzęsach, by chociaż zbliżyć się do stawianych przez nich wymagań, oczekiwania na opłacenie faktur (lub wykłócania się o należne wynagrodzenie), telefonów po godzinach pracy, w weekendy i święta, zleceń na wczoraj. Przychodzi taki moment, że to, co tak kochałaś staje się koniecznością, a po pracy… nie masz już nic. Żadnej odskoczni, która pozwoliłaby zapomnieć o ciężkim dniu. Zaczynasz zazdrościć tym, którzy wracają z pracy i po prostu resetują się robiąc to, co lubią. Ich horror kończy się wtedy, gdy Twój się zaczyna. Kariera związana z pasją Może nazbyt groteskowo przedstawiłam tę sytuację, jednak tak właśnie wspominam pierwsze porzucenie pasji, jaką była fotografia. Pamiętam, że pierwsze zdjęcie wykonałam w wieku 12 lat - przypadkiem strąciłam z biurka starą żarówkę, która rozbiła się na wiele drobnych kawałków w świetle lampki wyglądających zjawiskowo. Szkło błyszczało się jak prawdziwe diamenty i wtedy przeszło mi przez myśl, że muszę to uwiecznić. Od tamtej pory nie rozstawałam się z aparatem, a po szkole średniej zdecydowałam się na szkołę fotograficzną. I to był błąd. Wybranie zawodu związanego z pasją zabiło we mnie miłość do fotografii. Nie jestem pewna, czy to kwestia podejścia nauczycieli, osób, które fotografowałam w ramach zajęć, czy innych uczniów, ale w końcu przestałam czuć radość z tego, że fotografuję. Po prostu zwątpiłam i… przestałam robić zdjęcia zupełnie. Kreatywność nie znosi pustki, znalazłam więc kolejną pasję - grafikę. Szłam w zaparte, bo trzeba robić to, co się kocha. Trzeba i już. Nauczyłam się obsługi najczęściej używanych programów, w pełni poznałam ich możliwości, znalazłam pracę i zderzyłam się z tym, z czym zderzają się chyba wszyscy graficy - klient zawsze wiedział lepiej ode mnie. Za dużo wolnej przestrzeni, więcej czcionek, biały nie jest wystarczająco biały, a w zasadzie to syn kolegi zrobi to lepiej i za darmo. Szybko powiedziałam dość i tej decyzji nie żałuję. Obecnie grafika jest dla mnie dodatkowym źródłem utrzymania i sama decyduję z kim współpracuję, nie muszę godzić się na wszystko, by związać koniec z końcem. Chyba w ten właśnie sposób uratowałam swoją radość z tworzenia. Jak znaleźć złoty środek? Najkrócej rzecz ujmując: podjąć zajęcie, które nie przeszkadza, ale i nie pochłania do reszty. Coś, co się lubi robić, ale ma się do tego raczej obojętny stosunek. Mimo wszystko nie można skazywać się na zajęcie, którego się nie lubi. Wtedy nawet wysokie wynagrodzenie nie sprawi, że będziesz mieć motywację do pracy. Jeśli bezpośredni kontakt z klientem to dla Ciebie dziewiąty krąg piekła, nie zmuszaj się do pracy, która tego wymaga. Ja swoje miejsce znalazłam w mediach społecznościowych. Nie jest to zajęcie, za które bym zabiła, ale też nie czuję, że praca jest dla mnie męką. Owszem, są takie dni, kiedy wydaje mi się, że wykonuję najgorszy zawód świata, ale później siadam do komputera, tworzę posty, widzę reakcje i stwierdzam, że wcale nie jest tak źle;) Na koniec zacytuję jednego z moich szefów: “Do pracy przychodzi się dla pieniędzy, a nie dla satysfakcji”. Może i brutalne, ale po kilku latach na rynku pracy stwierdzam, że prawdziwe. Trzeba być niezwykle upartym, by robić to, co się kocha mimo kłód rzucanych pod nogi. Pytanie tylko - czy warto?
Rób to co kochasz, a nie przepracujesz w życiu ani jednego dnia! – znacie ten tekst? Powtarzają go jak mantrę wszyscy popularni blogerzy i youtuberzy. Jednocześnie podkreślają, że prowadzenie kanału lub bloga to naprawdę praca jak na pełen etat. W ludziach budzi to dużą ciekawość, szczególnie w odniesieniu do astronomicznych (takie plotki krążą) zarobków twórców internetowych. Pytają wprost: „Ile zarabiasz?”, a nawet jeśli nie pytają, snują niekończące się domysły i dywagacje w komentarzach. Czasem nawet … straszą policją skarbową. No to jak to jest z tymi zarobkami? To nie jest ‚prawdziwa’ praca! Temat niby przegadany tysiąc rady, a wciąż budzi emocje. Tak, jak pod ostatnim filmem Maxineczki, gdzie w ponad 400 komentarzach trwa dyskusja o tym, czy widz ma prawo wiedzieć, ile zarabia ulubiony youtuber, czym jest ‚prawdziwa’ praca i kto doświadcza większego stresu – zasięgowy bloger czy pracownik korporacji. Film pojawił się wczoraj późnym wieczorem i przyznam, że po lekturze komentarzy pod nim, miałam kłopot by spokojnie pójść spać. Jedna z widzek straszyła Maxi policją skarbową, kilka dopytywało o posiadane ubezpieczenie zdrowotne (!) i sposób rozliczeń z Urzędem Skarbowym (!!!), pojawiały się uwagi, że youtuberka nie wie, co to znaczy prawdziwa praca (jak rozumiem według jednej z widzek praca = etat). W wypowiedziach pozytywnych najczęściej pojawiały się uwagi, że skala zarobków to nie sprawa widzów, a najważniejsze jest, by robić co się kocha. Czemu nie wiecie, ile zarabia Maxi czy Maff? Nikt z komentujących nie wpadł na to, że przyczyny niepodawania zarobków mogą wynikać ze specyfiki pracy blogera, a nie chęci ukrycia tej części życia przed światem (choć to prawda – w Polsce nie mówi się otwarcie o zarobkach, nawet osoby pracujące latami w jednym biurze nie mają pojęcia, ile zarabia kolega przy sąsiednim stole). Żeby to zrozumieć, trzeba na takiego twórcę spojrzeć szerzej – jak na przedsiębiorcę albo freelancera. Blogerzy współpracują w oparciu umowy o dzieło, albo po prostu wystawiają faktury za konkretne działania (np. udział w reklamach, recenzje produktów, udział w eventach, przeprowadzanie szkoleń, pokazów, organizację konkursów itp), w związku z czym nie są tylko panami na własnym podwórku, ale muszą uszanować zasady panujące w firmach, z którymi współpracują. Co to oznacza w praktyce? Na przykład obowiązek zachowania poufności wynagrodzenia. Nie zrozumcie źle – nie chodzi o to, by się nie przyznawać, że jest współpraca (firmy tego wręcz wymagają), ale nie opowiadać ile firma za działania z blogerem zapłaciła. Jest to często zastrzegane w umowach (nawet pod groźbą kary finansowej za niedotrzymanie tajemnicy). Nie dlatego, żeby czytelników/widzów oszukać, nie dlatego, że youtuber nie ma ochoty się przyznać (o tym czy może nie mieć ochoty – za chwilę), ale dlatego, że jest to tajemnica firmy. Bo każda firma ma prawo by wielkość i podział jej wydatków na reklamę, strategia marketingowa, polityka PR, były znane tylko wykwalifikowanym pracownikom. A nie na przykład konkurencji. Czy macie prawo to wiedzieć? Z tego samego powodu skali zarobków może nie chcieć podawać bloger – w końcu także zarządzający swoją własną firmą. Współpracujący z różnymi markami i często każdą współpracę rozpatrujący indywidualnie. Trudno nie wpaść na to, że np. Maffashion inaczej zarabia za udział w kampanii Versace, niż pokazanie na blogu płaszcza młodej polskiej marki. Jak każdy właściciel firmy, także bloger ma prawo do negocjowania wynagrodzenia za wykonaną pracę. Bo przygotowanie sesji zdjęciowej, rzetelna recenzja porównawcza produktu, organizacja konkursu, napisanie artykułu czy nagranie filmu to przecież praca. A bloger czy youtuber działa trochę jak agencja reklamowa z tą różnicą, że sam sobie zleca zadania do wykonania (chyba, że ma to szczęście posiadać zespół pracowników, jak np. Macademian Girl czy Jessica Mercedes – wtedy z kolei pracuje by zadbać o utrzymanie rentowności firmy i zarobki także dla swoich pracowników). Już pomijam fakt, że tak jak każdy inny człowiek, także bloger może po prostu nie chcieć spowiadać się ile odprowadza podatku, co ma na koncie i jaki pakiet zdrowotny wykupił. Spójrzcie na Maxineczkę jako makijażystę-eksperta, na Abstrachuje jako internetowy program kabaretowy, blog Jemerced jako internetowy magazyn modowy – skoro fakt, że inni makijażyści, szkoleniowcy, artyści, redaktorzy pracują i dostają za pracę wynagrodzenie (o które nie pytacie!), to dlaczego twórca internetowy może robić to samo tylko jako hobby, non-profit i wyłącznie po godzinach (po tej ‚prawdziwej’ pracy)? Robię to co kocham. Really? Jest i druga strona medalu – nagrywanie filmów i blogowanie, to bardzo atrakcyjna praca. Nie dziwię się frustracji ludzi pracujących w trudnej, stresującej atmosferze, kiepsko wynagradzanym, albo takim, którzy bezskutecznie pracy poszukują. Jeśli przy każdej dyskusji o pracy i zarobkach w internecie pojawia się frazes ‚robię to, co kocham’, ludzie mogą się w końcu zjeżyć. Bo to stwierdzenie jest często interpretowane jako ‚nie pracuję ciężko, bawię się’. Tymczasem w codziennym blogowaniu, czy dodawaniu filmów kilka razy w tygodniu, do tego moderowania sociali i prowadzenia biura (człowiek jest sekretarką własne firmy, a i księgowym bywa), nie ma zbyt wiele z imprezy ani szczególnego funu. Bloger robi to, do czego ma predyspozycje. Nie wystarczy być dobrym makijażystą, by stać się Maxineczką. Trzeba jeszcze luzu przed kamerą, umiejętności pedagogicznych, wiedzy o filmowaniu, montażu, moderowaniu komentarzy… tego miliona spraw, o których nie myśli się słysząc ‚robię to, co kocham’. Bo przecież nikt nie kocha zbierać faktur, robić przelewów do ZUS, odpisywać na dziesiątki maili dziennie, skanować bzdurne dokumenty, ratować zhakowane strony internetowe. Mało spektakularne czynności pozwalają jednak utrzymać działalność w ryzach i sprawiają, że można robić to, co daje satysfakcje i jest komuś potrzebne – malować, rozśmieszać, inspirować. Robić to, za co twórców kochacie Wy. Skąd ta podejrzliwość? Ponieważ tekst liczy sobie już 5 tysięcy znaków, a przy obecnej wielkości tekstu, przeczytanie do końca wymaga nie lada skupienia (pracujemy nad tym – właśnie wdrażamy nowy szablon bloga wygodny do czytania :)), wspomnę tylko, że tekst nie jest absolutnie nagonką na widzów/fanów blogów. Na podejrzliwość czytelników blogerzy zapracowali sami – nie oznaczając dokładnie, co jest wynikiem współpracy, a co stworzyli sami. I też często piszecie o tym w kontekście zarzutów pod adresem blogów/kanałów YT, że wraz z komercjalizacją tracą wiarygodność. Ale to już zupełnie inna historia…
rób to co kochasz a nie przepracujesz ani jednego dnia